Słowem wstępu: nie sugerujcie się
wyglądem okładki i tytułem! Absolutnie!
Na początku
chciałabym przedstawić Wam dwa główne powody do przeczytania tej oto książki.
Poznajcie Lucy Hutton. Lucy pracuje w swoim wymarzonym zawodzie w
wydawnictwie, ma 1,50cm zwrotu, 28 lat, kolekcjonuje figurki Smerfów, jest
uwielbiana przez wszystkich i ponad wszystko nienawidzi swojego kolegi z pracy,
z którym musi dzielić pokój. Joshua Templeman to gość z naprzeciwka
biurka. Jest niepoprawnie wysoki, pedantyczny, upierdliwy, złośliwy, a na
dodatek ma swój własny system noszenia koszul. Od najjaśniejszych do
najciemniejszych. Lucy i Joshua gdyby mogli zamordowaliby się wzajemnie.
Sprzeczki, kłótnie, złośliwości, rywalizacje i kpiny to ich codzienność. A
wszystko dlatego, że pierwszego dnia pracy Lucy uśmiechnęła się do kolegi, a on
tego uśmiechu nie odwzajemnił! Tak, moi drodzy, zaczęła się wojna.
Wpisuję
hasło: NIECIERPIEGOAMEN. Moje poprzednie hasła też zawsze stanowiły wariacje
tego, jak ja nienawidzę Josha. Amen. A jego hasło to prawdopodobnie:
NIECIERPIEJEJAMEN.
(Wredne igraszki, s.13.)
Wszystko zmienia
się w dniu, kiedy Joshua nieoczekiwanie całuje Lucy w windzie, a dyrekcja
ogłasza konkurs na nowe, wysokie stanowisko.
Niestety, więcej
zdradzić nie mogę, ale w ramach rekompensaty mogę się przyznać, że wciągnęłam
tę książkę w jeden dzień. Nie mogłam się oderwać, tak jak nie można
skończyć jeść w święta. Pomimo pełnego żołądka, jeszcze kawałek serniczka się
zmieści. "Wredne igraszki" to naprawdę doskonały komediowy romans pod
względem humoru, dialogów i niebanalnych bohaterów chcących wydrapać sobie
oczy. Przede wszystkim: nie jest to erotyk jak sugeruje wygląd
okładki! Bohaterowie nie rzucają się na siebie po trzech stronach książki i
nie zrywają z siebie ubrań jęcząc i krzycząc niecenzuralne słowa! ABSOLUTNIE
NIE! Nie jest to także dzieło sztuki, ale jako odskocznia od zmęczenia,
ciężkiego dnia na uczelni czy pracy, to naprawdę dobra pozycja komediowa. Otwierasz,
czytasz, przepadasz. W międzyczasie wybuchasz śmiechem.
-
Babeczko, gdybyśmy z sobą flirtowali, tobyś o tym na pewno wiedziała.
Patrzymy
sobie w oczy i czuję, że w moim wnętrzu coś się obsunęło. Osobliwe uczucie. Ta
rozmowa za chwilę wypadnie z szyn.
-
Bo przeżyłabym traumę?
(Wredne igraszki, s.35)
Książka, pomimo,
że bardzo prosta i zalatująca „czytadłem”, zaskoczyła mnie w kilku momentach i
to tylko podnosi jej walory. Bohaterowie są prości, ale czasami wpadają na
takie pomysły, że człowiek czyta i nie wierzy co to się w tym ich biurze
wyprawia. Historia osnuta jest także pewną tajemnicą rodzinną, a zakończenie
pomimo, że dość przewidywalne, jednak zaskakuje. Jedyną wadą, która dość mocno
uderzyła w moje czytelnicze serduszko jest fakt, że bohaterowie pracują w
wydawnictwie, ale niestety o książkach jest dość mało. Historia bohaterów
przysłoniła doskonałe tło książkowe i mogłaby wydarzyć się w każdym innym
biurze. Naprawdę nie obraziłabym się gdyby porzucali w siebie książkami na
oczach szefa. Lucy momentami zachowuje się także dość dziecinnie, ale jako, że
jest to tylko i wyłącznie komedia to oczywiście czytałam owe fragmenty z dużym
przymrużeniem oka i wielkim bananem na twarzy. Tych bohaterów naprawdę nie da
się nie lubić.
Babeczki*,
macie zły dzień w pracy? Polecam Wredne
igraszki.
Idealny materiał na kinową
komedię romantyczną!
Informacje
Tytuł: Wredne igraszki
Tytuł oryginału: The Hating Game
Autor: Sally Thorne
Wydane przez: Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 423 [1]
ISBN: 978-83-8062-172-5
Nie słyszałam nic o tej książce i kiedy zobaczyłam zdjęcie w recenzji, przyznaję, że raczej nie byłam chętna na tę książkę. Ale twoje słowa są wystarczająco przekonujące. Nawet nie wiesz, jaką mam ochotę na coś śmiesznego i lekkiego! Dzięki! :)
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com
Mówiąc o zdjęciu, chodzi mi o okładkę książki. :D Bo jakoś ten czerwony nie kusi moich oczu. :D
Usuń