Duża większość
tzw. „moli książkowych” wyznaje, że odkryła swoją miłość do czytania dzięki
„Harry Potterowi”. Od razu przyznam się na wstępie, że ja nie należę do tej
specyficznej grupy. Urodziłam się z genem „pożeracza książek” i podobnie jak
Hermiona od dziecka nie wyobrażałam sobie życia bez poznawania coraz to
nowszych historii. Książki były moim powietrzem, musiałam czytać, żeby żyć.
Jednakże, nie ukrywam, że historia o przygodach młodego czarodzieja obudziła we
mnie coś, czego się nie spodziewałam, a co uświadomiłam sobie dopiero niedawno.
Dzięki niej odkryłam w sobie zamiłowanie do motywu magii, czarów i rzeczy
paranormalnych, a później także stopniowo do mitologii słowiańskiej. Mama
bardzo długo nie mogła zrozumieć co tak bardzo fascynuje mnie w historiach o
duchach, wampirach, potworach czy czarodziejach. Niedawno przyznała nawet, że w
pewnym momencie była przerażona co ze mnie wyrośnie skoro podobają mi się takie
straszne rzeczy. Demonów nie wywołuję, także wszystko się uspokoiło, ale
ukierunkowałam i odkryłam swoje preferencje czytelnicze. Podejrzewam, że ile
fanów Pottera na świecie, tyle przeróżnych życiowych historii. Bowiem Harry
Potter zmienił świat czytelniczy na zawsze.